czwartek, 28 sierpnia 2014

Love is Strange [IX]

Gdy tylko rodzice wyszli pozwiedzać miasto zostawiając ją samą, no bo przecież była wczoraj i na
pewno już wszystko widziała, Julia zaczęła pisać SMS-y z Paulem.
„Jejku jak mi się tu samej nudzi”, on odpisał „Wyjrzyj przez okno, chyba mam pomysł na tę twoją
nudę” Dziewczyna zrobiła tak jak napisał, i ku jej zaskoczeniu Macca machał do niej z uśmiechem
z okna obok. Usiadła zatem na parapecie i zaczęli rozmawiać zupełnie tracąc rachubę czasu.
Musieli wisieć w tych oknach naprawdę długo gdyż rodzice Julii zdążyli już wrócić ze swojej
wyprawy i gdy tylko mama weszła do jej pokoju dziewczyna natychmiast zeskoczyła z parapetu.
Kobieta przyszła zapytać córkę czy nie wybrała by się z nimi na jakąś imprezę czy pokaz
opowiadający o historii wyspy. Z początku Julia próbowała się wykręcić gdyż takie wypady nie
bardzo ją interesowały ale gdy otrzymała SMS od McCartneya, który usłyszał przez otwarte okno
fragmenty ich rozmowy napisał do niej „ Ej, podobno mam prowadzić tę imprezę, ich prowadzący
się rozchorował i proszą abym go zastąpił. Pewnie będę potrzebował jakiejś asystentki do pomocy
więc gdybyś poszła spędzimy trochę czasu razem ;)” To był wystarczający powód aby przekonać ją
do udziału w tej imprezie.
Kiedy wszyscy goście hotelu którzy przybyli na pokaz zajęli swoje miejsca Paul wyszedł na scenę,
powitał wszystkich zgromadzonych i oznajmił, że wybierze teraz kogoś z widowni na swojego
asystenta. Szybko odszukał stolik przy którym siedziała Julia z rodzicami i tym „losowym”
systemem to ona została przez niego wybrana. Przez całą pierwszą część imprezy mężczyzna przy
każdej okazji szeptał jej do ucha jakieś głupoty a ona musiała powstrzymywać się żeby nie
wybuchnąć śmiechem. Cały czas zerkała tylko w stronę rodziców upewniając się, że nie zauważyli
ich bardzo przyjacielskiego zachowania. No a kiedy muzyk jako kolejną anegdotę mającą na celu
rozbudzenie ludzi którzy przysypiali, przytoczył wczorajszą sytuację z wypadu do kina mówiąc
- Wiecie co, byłem wczoraj w kinie samochodowym, film wysokich lotów może i nie był ale
atmosfera sprawiła, że po prostu odleciałem. Jeśli chcecie przeżyć coś niesamowitego koniecznie
musicie się tam wybrać – gdyby można było uciszyć kogoś za pomocą wzroku Paul nie dałby rady
odezwać się już do końca imprezy, Julia patrzyła na niego właśnie w ten sposób, mówiąc mu by
przestał bo jeszcze przypadkiem wypapla za dużo. Przecież gdyby teraz przypadkiem powiedział o
dwa słowa za wiele jej matka dostała by zawału. Na całe szczęście nadszedł czas na krótką przerwę
podczas której goście mogli skorzystać z bufetu a prowadzący odpocząć chwilę za sceną.
- Mógłbyś bardziej uważać, jeszcze coś palniesz i będzie... poza tym nie gap się tak na mnie co
chwile bo ludzie zaczną się domyślać – upominała go dziewczyna gdy tylko znaleźli się poza sceną.
- Spokojnie, nikt nawet nie będzie podejrzewał, że między nami coś może być, no wiesz...
teoretycznie dzieli nas zbyt wielka różnica wiekowa.
- Takie tam gadanie... - Powiedziała Julia
- Ja to wiem, ty to wiesz ale oni nie i tu mamy przewagę. - Paul puścił do niej oko i podał kieliszek
wina. Przerwa upłynęła im na rozmowie na temat ciekawszych wydarzeń jakie odbyły się na
wyspie w przeciągu kilkuset ostatnich lat. O dziwo było ich całkiem sporo.
- No to teraz, opowiemy im o najpiękniejszym miejscu na ziemi – powiedział McCartney i skradł
jej całusa kiedy czekali na sygnał gotowi do ponownego wyjścia na scenę. Drugą część pokazu
udało się przeprowadzić bez żadnych wyskoków ze strony Paula i Julia była bardzo
zadowolona że nie musiała go strofować po kryjomu na środku sceny. Kiedy impreza dobiegła
końca dostali wielkie brawa za świetne prowadzenie i przyjemną atmosferę. Macca podziękował
wszystkim za wytrwałość i za to, że udało im się nie zasnąć. Zwrócił się też ze specjalnymi
podziękowaniami w stronę swojej asystentki, bez której jak twierdził nie poszło by mu tak świetnie.
W ramach podziękowań postanowił ją przytulić co oczywiście nie uszło uwadze jej mamy.
- Nie ma za co, ale jednak nie prowokuj ludzi a w szczególności mojej mamy i weź mnie puść,
podziękujesz mi potem.
Goście zaczęli powoli rozchodzić się do swoich pokoi a Julia udała się powiedzieć mamie żeby
ta na nią nie czekała bo musi jeszcze pomóc spakować sprzęt nagłaśniający i wynieść całą resztę ze
sceny na zaplecze. Kobieta była bardzo zdziwiona tym od kiedy jej córka jest taka chętna do pomocy bo przecież w domu nie można jej zagonić nawet do odkurzania.
- No wiesz, chyba dostałam powołania jako akustyk czy coś... po prostu idź do pokoju a ja niedługo
wrócę, po co masz tu siedzieć i czekać bezczynnie.
Paul, który kręcił się w pobliżu słyszał całą rozmowę i postanowił do nich podejść i pochwalić
dziewczynę przed jej matką. Wspomniał nawet coś, że mógłby znaleźć jej jakieś zajęcie podczas
swoich tras koncertowych.
- Tak tak, na pewno – powiedziała kobieta całkowicie olewając to co powiedział McCartney, bo
przecież jej córka nie miała by ochoty tłuc się po świecie z jakimś „starym” facetem i jego
zespołem. - Dobrze, idź zrób co masz zrobić a ja tu na ciebie poczekam i razem pójdziemy do
pokoju – zwróciła się w kierunku dziewczyny.
Julia razem z Paulem zabrali się więc za wynoszenie wszystkich ozdób scenicznych, głośników
kabli i całej masy innych rzeczy. Kiedy kręcili się na scenie zachowywali się bardzo profesjonalnie
ale gdy tylko znikali z zasięgu wzroku przez cały czas na zmianę to puszczali sobie oczka, to
szeptali jakieś czułe słówka lub droczyli ze sobą. Mogło się wydawać, że takie sposoby zarywania
do dziewczyny pasują raczej do młodziaków, ale jeśli chodzi o Paula on w duchu był właśnie
jednym z takich młodzieniaszków. Ciągle w głowie mu były wygłupy i żarty. Może to właśnie
między innymi dlatego tylu młodych ludzi widziało w nim kogoś więcej niż tylko kolejnego artystę
poprzedniej generacji. Prawdę mówiąc Paul potrafił dopasować się do wymagań muzycznych
zarówno młodzieży jak i bardziej dojrzałych fanów. Kiedy wszystko zostało odstawione na swoje
miejsca i scena wróciła do swojego normalnego stanu każde z nich udało się w swoją stronę.
Julia razem z mamą szły do pokoju a Macca udał się jeszcze do kierownika aby powiedzieć, że
wszystko jest już zrobione. Wypatrzył moment kiedy rodzicielka dziewczyny nie będzie patrzyła w
jego stronę i gestem oznajmił Julii, że później do niej zadzwoni.
-Wiesz co, naprawdę świetnie się dogadywałaś z tym facetem na scenie, zupełnie jakby nie było to
wasze pierwsze spotkanie.
- Hahaha mamo, czy ty się za dużo alkoholu tam opiłaś, niby gdzie miałam z nim wcześniej
rozmawiać – powiedziała nerwowo, próbując zabrzmieć przekonująco.
- Wcale nie, raptem kieliszeczek wina, no może dwa... ale wiem co widziałam. Podoba ci się, nie?
- Kto? - Wystraszona dziewczyna lekko przystanęła
- Nie kto a co... cała ta atmosfera związana ze staniem na scenie i tak dalej. A o czym ty myślałaś?
- A to, no wiesz, nie powiem, że nie ha ha ha – Julia zaczęła się śmiać, ulżyło jej, że mama
pytała ją o występ.
Kiedy weszli do pokoju była tak zmęczona, że wzięła tylko szybki prysznic i od razu położyła się
do łóżka. Sprawdziła telefon, czekająca wiadomość od Paula wywołała uśmiech na jej twarzy
„Dobranoc :* słodkich snów. P.S. zaplanowałem coś fajnego na jutro.” No tak coś fajnego... z nim
nie można się nudzić. No ale co ze szlabanem? W zasadzie... rodziców miało nie być od rana więc
gdyby tylko wróciła przed nimi nie dowiedzieli by się że gdziekolwiek była. Przecież nie
przyjechała na wakacje po to aby siedzieć sama w pokoju hotelowym. Zwłaszcza, że miała świetne
towarzystwo z którego żal byłoby nie skorzystać. Z taką oto myślą na jutrzejszy dzień zmorzył ją
sen.
Następnego ranka kiedy się zbudziła jej rodziców nie było już w domu. Usiadła więc i zabrała się
za jakieś śniadanie. Kiedy Julia usłyszała dzwoniący telefon od razu pobiegła sprawdzić kto
dzwonił. To Paul, telefonował tak jak obiecał.
- No cześć. Masz ochotę pograć trochę ze mną w siatkówkę plażowa? Trzeba korzystać ze słońca
przy czym się trochę poruszać. - zapytał od razu zarażając ją swoim entuzjazmem.
- No pewnie czemu by nie, może być zabawnie.
- To w takim razie weź ze sobą ręcznik, jakiś krem z filtrem i w ogóle co ci tam będzie potrzebne.
Będę po ciebie za 10 minut.
Dziewczyna szybko wrzuciła do torby niezbędne rzeczy i ledwo zdążyła ją zamknąć a punktualny
Macca już pukał do jej drzwi. Ubrał się jak prawdziwy turysta, w zielony T-shirt, szorty plażowe,
czapka z daszkiem i swoje słynne klapki z wzorem amerykańskim. Kiedy poszli na plażę, w
miejsce w którym byli pierwszym razem, okazało się że i teraz nikogo tam nie ma, najwyraźniej
trudno było tu trafić. Położyli ręczniki na piasku i od razu zaczęli grać. Jako że pogoda znów
dopisywała Paul zrzucił z siebie koszulkę zostając w samych spodenkach, Julia poszła w ślad za
nim i chwilę później też była w stroju kąpielowym.
- Hej, a może popływamy, woda wydaje się być ciepła? - zaproponowała
- No jasne.
Jeśli idzie o pływanie McCartneya nie trzeba było wcale namawiać. W ciągu paru sekund znalazł
się w wodzie i zaczął popisywać swoimi umiejętnościami pływackimi. W pewnym momencie
zniknął pod wodą, Julia wypatrywała go z każdej strony. W jednej chili tuż przed nią wyrósł
jakiś wielki cień, którym jak się okazało był Paul. Podskoczyła wystraszona a on zaczął się śmiać
po czym objął ją i oboje poszli w stronę ręczników by trochę odpocząć. Słońce grzało naprawdę
mocno więc dziewczyna wyjęła z torby krem z filtrem i zaczęła się nim smarować. Gdy kończyła
nakładać druga warstwę spojrzała pytająco na leżącego obok McCartneya.
- No co, nie mam, zapomniałem zabrać z hotelu.
- Nie mogłeś powiedzieć od razu? Trzymaj – powiedziała dając mu pojemniczek z kremem –
Jeszcze się spalisz, będziesz czerwony jak pomidor a potem jak jakiś gad będziesz obłaził ze
skóry... lepiej się nasmaruj.
- No dobra, masz rację. - Paul patrzał na krem jakby widział go pierwszy raz w życiu – Mogłabyś?
Samemu trochę ciężko jest zrobić to dokładnie. - Wyszczerzył się do niej w uśmiechu.
- Nawet nie pytaj, no pewnie że tak. - Julia zaczęła rozsmarowywać krem na barkach, klacie i
brzuchu mężczyzny, jego skóra była zadziwiająco aksamitna. Dlatego też dziewczyna wykonywała
swoją czynność bardzo rzetelnie nie pomijając żadnego centymetra. Paul także nie narzekał, dotyk
jej rąk sprawiał że czuł się całkowicie zrelaksowany. Mógł przysiąc, że z każdą chwilą stawał się
coraz bardziej senny a taki sposób usypiania bardzo mu odpowiadał. Tak więc obie strony czerpały
z tego przyjemność. Nie należy oczywiście pominąć pleców które też narażone są na poparzenia
słoneczne, co oboje wzięli pod uwagę. Mimo, iż Macca nie należał do gości z „kaloryferami” i całą
resztą trzeba było przyznać że jest nadzwyczaj dobrze zbudowany. Kiedy odpoczywali leżąc w
pełnym słońcu próbowali ustalić jak właściwie znaleźli się w tej sytuacji.
- Bo to wszystko przez to, że nie umiemy tańczyć. Jakbyśmy nie wyszli z tej dyskoteki i nie poszli
na ten spacer to dziś każdy z nas był by w zupełnie innym miejscu. - zaczęła Julia
- Jak to „przez” chyba chciałaś powiedzieć „dzięki temu” czy próbujesz mi powiedzieć, że
żałujesz?
- No co ty, tak mi się jakoś powiedziało, masz rację powinnam powiedzieć „dzięki temu”. W
zasadzie to całkiem śmieszne, że to wszystko ma swój początek w tym że oboje nie umiemy
tańczyć ha ha ha
- Ha ha nooo. Widzisz to musi coś oznaczać – popatrzał się w stronę Julii i mrugnął do
niej.
Mimo, że naprawdę przyjemnie siedziało im się w swoim towarzystwie, słońce chyliło się już ku
zachodowi i stwierdzili, że nadszedł czas żeby się zwijać. Szli brzegiem plaży wcale się nie
śpiesząc. W pewnym momencie dziewczyna poczuła że mężczyzna chwyta ją za rękę. Zdziwiona
spojrzała na niego.
- No co, puki nie ma ludzi to mi wolno nie?
- No w sumie... - Spacerowali tak aż do chwili gdy wokół zrobiło się zbyt wielu ciekawskich ludzi.
Julia otrzymała po drodze wiadomość od rodziców w której informowali ją, że utknęli w korku
poza miastem i będą późno. Stwierdziła, że w takim wypadku zaprosi Paula na chwilę do siebie.
Pomysł tak przypadł mu do gustu, że z miejsca się na niego zgodził, perspektywa spędzenia jeszcze
kilku godzin w jej towarzystwie naprawdę go radowała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz