sobota, 9 sierpnia 2014

Love Is Strange [III]

Kiedy wróciła zamieniła z mamą jeszcze tylko kilka słów. Kobieta dopytywała ją co takiego się
stało, że ma taki świetny humor, Julia zbyła ją odpowiedzią, że to tak po prostu przez pogodę i to miejsce. Następnie poszła do swojej sypialni, posiedziała parę chwil na komputerze i postanowiła, że czas spać. Jednak tej nocy sen nie chciał nadejść. Kiedy tylko zamykała oczy przenosiła się do tej niesamowitej chwili na plaży. Nie dawało jej to spokoju do tego stopnia, że postanowiła iż musi spotkać się z nim i porozmawiać. Tylko gdzie ma go szukać? Jedyne co przyszło jej do głowy to bar, nie zaszkodzi spróbować, może akurat tam będzie. Nie miała nic do stracenia, mogła tylko zyskać. Jutro o tej samej porze co dziś, pójdzie tam i wtedy okaże się czy miała rację. Dopiero ta perspektywa pozwoliła jej zasnąć choć na kilka godzin.
McCartney również miał ten sam problem, przewracał się z boku na bok przez całą noc. Cały
czas męczyło go to co wydarzyło się na tej plaży. Dlaczego to zrobił? Może zbyt dużo wypił, wtedy
człowiek robi różne głupoty. Chociaż nie mógł zaprzeczyć, że ta dziewczyna totalnie wpadła mu w
oko. Mimo to... wcale go to nie usprawiedliwia. No ale przecież potem ona powiedziała, że go
kocha. A on? On spanikował, nie wiedział co powiedzieć i po prostu uciekł. Przecież ciągle słyszy
od fanek takie wyznania, dlaczego tym razem zareagował tak dziwnie? Czyżby to uczucie którego
nie umiał nazwać oznaczało, że i on coś do niej czuje? Nie to było niemożliwe, nie mógł ot tak po
prostu się zakochać. Jednak kiedy myślał o tym co wydarzyło się pod gwiazdami czuł ogarniające
go uczucie ciepła i spokój. Mimo to powinien iść i przeprosić ją za swoje zachowanie i
wytłumaczyć się. Na pewno będzie w tym barze. Jutro z samego wieczora pójdzie i wszystko
załatwi.

Gdy tylko nastała właściwa pora oboje opuścili swoje pokoje i udali się do baru. Kiedy Julia
przybyła na miejsce McCartney siedział już przy tym samym stoliku co zawsze. Zobaczył, że
dziewczyna weszła do lokalu więc wstał, jak nakazuje dobre wychowanie, aby się z nią przywitać.
Usiadła naprzeciwko niego i czekała na to co chce jej powiedzieć, on tymczasem zwątpił we
wszystkie swoje przemyślenia Może powinien o nich zapomnieć i udawać, że nic się nie stało. Nie
tak nie można, trzeba to wyjaśnić, a przynajmniej spróbować.
- Chciałem cię przeprosić, za to co wydarzyło się wczoraj na plaży, nie powinienem był, no bo na
jakiej niby podstawie miałbym sądzić, że mogłabyś...nie ważne zresztą. Wtedy ty powiedziałaś
jeszcze... - zrobił długą przerwę popijając zimną wodę - To co ja myślę zostawię dla siebie i sam z
sobie z tym będę musiał poradzić. Ciebie jeszcze raz szczerze przepraszam jeśli cię uraziłem. -
zakończył swoją wypowiedź i oczekiwał na jej reakcję, nie wiedząc czemu lekko
poddenerwowany.
- Faktycznie to było dość zaskakujące ale bynajmniej, wcale mnie nie uraziłeś, wręcz przeciwnie,
było bardzo przyjemnie. Więc przestań się tym martwić i lepiej zaproponuj coś ciekawego. -
Julia widziała jakim wzrokiem na nią patrzał, tak jakby właśnie taką odpowiedź chciał usłyszeć.
- Naprawdę mi ulżyło skoro się na mnie nie gniewasz. - niby jak miała się gniewać, ten facet był jej
marzeniem, i zdawało się, że to marzenie też coś do niej czuje choć jeszcze się z tym kryje. - Co ja
mogę ci zaproponować, o wiem. Właśnie szukam kogoś kto przesłuchałby moje nowe utwory,
zawsze szukam kogoś spoza muzycznego biznesu, no wiesz świeże spojrzenie i te sprawy.
Dziewczyna zgodziła się bez zastanowienia. McCartney powiedział, że płytkę ma w hotelu w
którym się zatrzymał więc jeśli Julia nie ma nic przeciwko przesłuchali by ją tam. Przez całą
drogę była tak podekscytowana a do tego Paul opowiadający śmieszne anegdoty żeby wędrówka
nie była nudna sprawiały że uśmiech nie schodził jej z twarzy. Kiedy doszli na miejsce okazało się,
że zatrzymali się w tym samym hotelu a nawet więcej...
- Żartujesz sobie ze mnie? - Powiedziała Julia kiedy czekała aż mężczyzna od kluczy zamek.
- Niby czemu? - Macca był lekko zdezorientowany.
- Widzisz te drzwi? Tam zatrzymałam się z rodzinką...
- Serio. Nie wierzę.
- No poważnie panie sąsiedzie.
- Ej to super się składa, teraz będziemy mogli się częściej spotykać – spojrzał na nią i dodał –
Oczywiście jeśli tylko będziesz miała ochotę.
- No pewnie, że tak. Uwielbiam te nasze spotkania, gdybym miała siedzieć z moimi rodzicami
chyba umarłabym z nudów a z tobą nigdy tak nie jest. Zawsze potrafisz mnie rozśmieszyć i w
ogóle - McCartney uśmiechnął się gdy usłyszał jej słowa, zrobiło mu się bardzo miło.
- Zapraszam do środka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz