wtorek, 12 sierpnia 2014

Love is Strange [V]

- Gdzie ty się szlajasz? Miałaś być z powrotem o dwudziestej pierwszej. Gdzie jesteś? - Jej mama
była wyraźnie wkurzona.
- Jestem na plaży - było to pierwsze miejsce jakie przyszło jej na myśl – obiecuje, że będę w ciągu
dwudziestu minut. Poznałam fajnego chłopaka i dobrze nam się rozmawia.
- Oo to zaproś go do nas. Przecież możecie posiedzieć tutaj.
- Nie mamo. On jest bardzo nieśmiały. - No co innego miała powiedzieć.
- Jejku, przekonaj go. Przyprowadź go do mnie, muszę zrobić mu mój test na idealnego zięcia. -
Mama nie dawała za wygraną
- Mamo mogę ci powiedzieć że on jest idealny pod każdym względem. Poza tym to tylko
przyjaciel, nic więcej. Może odważy się przyjść następnym razem. - Paul słyszał całą rozmowę
siedząc w salonie i kiedy Julia tak go wychwalała robiło mu się strasznie miło. Ta dziewczyna
naprawdę go lubiła i to nawet bardzo. A i on czuł się w jej towarzystwie bardzo dobrze, zapominał
przy niej o wszystkich złych rzeczach jakie wydarzyły się w jego życiu. Dało się zauważyć że
pomiędzy nimi tworzy się jakieś uczucie a McCartney nie zamierzał przeszkadzać mu się rozwijać.
Bo niby dlaczego nie miał by być znów szczęśliwy? Postanowił że musi zawalczyć o swoje
szczęście i wykorzystać szansę, którą dostał od losu. Zwłaszcza, że jej osoba naprawdę nieźle
zawróciła mu w głowie i musiał to przyznać, w sercu także Dlatego też chciał aby to „nic więcej”
przerodziło się w „coś więcej”. Kiedy tylko weszła do pokoju od razu z entuzjazmem zaczął pytać
o jej mamę. Julia opowiedziała mu, że jej mama ogólnie jest w porządku, można się z nią
pośmiać i pogadać. Jeśli jednak chodzi o przyjaciół i o to z kim się spotyka jest bardzo specyficzna
i wszystkich musi poznać, dopiero wtedy jest o nią spokojna. Ani się spostrzegli a dwadzieścia
minut minęło i dziewczyna zaczęła zbierać się do wyjścia. Macca jak na gentlemana przystało
odprowadził ją do drzwi.
- Dzięki za miły wieczór. - Uśmiechnęła się do niego.
- To ja ci dziękuję. Musimy to powtórzyć.
- O tak, z pewnością. Ale puki co to papa.
- Cześć. - powiedział do stojącej już w otwartych drzwiach Julii. „Jak nie teraz to kiedy?”
pomyślał – Poczekaj.
Spojrzała na niego, a on bez żadnego wahania złożył pocałunek na jej ustach. Tym razem jednak
było to w pełni świadome i zaplanowane. Jako, że stali praktycznie na korytarzu nie mogło to trwać
zbyt długo, tylko tyle aby było to coś znaczącego.
- Czy teraz możesz już stwierdzić, że się całowaliśmy? - Wyszczerzył się w uśmiechu Paul
- Ja...to znaczy tak, z pewnością. - Julia była całkowicie zaskoczona tym co zrobił, nie
spodziewała się takiego przyjemnego zakończenia spotkania.
- To dobrze, bo ja też. Ej a co byś powiedziała na małą wycieczkę do miasta? Jutro, powiedzmy o
szesnastej? Znudził mi się już ten bar no a w końcu to Majorka, na pewno mają tu masę ciekawych
miejsc.
- No jasne, że tak. Na pewno będzie świetnie. Już nie mogę się doczekać. W takim razie spotkamy
się przed hotelem. Przepraszam ale teraz naprawdę muszę już iść, nie chcę denerwować mojej
mamy. To do jutra.
Julia ledwo zamknęła za sobą drzwi a od progu czekała mama z pretensjami.
- Czy ty wiesz która jest godzina? Nie tak się umawiałyśmy, nie raczyłaś nawet zadzwonić a ja
siedzę i się martwię. Dziecko jesteśmy na Majorce, wiesz ilu niebezpiecznych ludzi się tu kręci i
czyha na takie młode turystki jak ty?! Cała masa gwałcicieli, porywaczy, nożowników i innych
zboczeńców. Naprawdę powinnaś bardziej się tym przejmować. - Mama Julii była bardzo
zdenerwowana ale widząc minę córki mówiącą „Mamo proszę, odpuść choć ten raz” wielkodusznie
postanowiła, że da jej jeszcze jedną szansę.
- No dobrze, niech ci będzie ale jeśli zdarzy ci się to jeszcze raz to nie wpuszczę cię do pokoju i nie
wiem gdzie będziesz spać. Teraz lepiej opowiedz mi o tym chłopaku. No wiesz, jestem ciekawa bo
nigdy nie zdarzyło ci się zasiedzieć gdzieś z powodu faceta. Powinnam się cieszyć że wreszcie się
coś zmieniło. - Teraz z kolei kobieta była bardzo podekscytowana i z niecierpliwością oczekiwała
odpowiedzi jakiej udzieli jej córka.
- To tylko przyjaciel, znamy się zaledwie parę dni. Na razie nie wiem czy będzie z tego coś
poważniejszego. - próbowała spławić swoją mamę, lecz taka odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała.
- No weź no, powiedz chociaż jak wygląda, czy jest miły i dobrze wychowany i ile ma lat? No to
chyba już wiesz. A może orientujesz się już ile zarabia, jeśli w ogóle zarabia? - Kobieta nie zamierzała się poddać, jeśli idzie o znajomych z jakimi spotyka się jej córka, nie odpuszczała dopóki nie dowiedziała się wszystkiego co ją interesuje.
- No a jak niby ma wyglądać? Wygląda jak człowiek i muszę przyznać, że jest zabójczo przystojny.
Milszego i lepiej wychowanego faceta nigdy nie widziałam. Jest starszy ode mnie ale mimo to
mamy wspólne tematy i zainteresowania a do tego dogadujemy się w pół słowa... i nie nie wiem ile
zarabia, nie pytałam go o to bo mnie to nie interesuje. Nie spotykam się i nie rozmawiam z jego
pieniędzmi tylko z nim. Teraz gdy odpowiedziałam na wszystkie nurtujące cię pytania pozwolisz że
oddalę się do swojego pokoju w celu odpoczynku – dziewczyna starała się cierpliwie odpowiadać
na każde pytanie matki, z doświadczenia wiedziała, że im szybciej się z tym upora tym szybciej
dobrnie do końca przesłuchania.
- No ale ja go chcę zobaczyć, nie będziesz mi się z nim spotykać jak nie wiem kto to, jak się
nazywa i tak dalej – nagle zamilkła, zrobiła wielkie oczy, znów się zacznie, no oczywiście - jeszcze
cie porwie albo zgwałci i tyle!
- Według twoich teorii droga mamo, już jakieś 32 razy dopadł mnie nożownik, 86 razy spotkałam
pedofila, 3 razy mnie porwali... zapomniałam o czymś? - Julii coraz trudniej było utrzymać
spokój – Bez mojego adwokata nie odpowiadam na więcej pytań. Przesłuchanie dobiegło końca.
Poszła do swojego pokoju, włączyła pierwszy lepszy album na odtwarzaczu, założyła słuchawki na
uczy i położyła się na łóżku. Myślami odpłynęła w kierunku dzisiejszego spotkania. Każda jego
chwila była niesamowita i jeszcze ten pocałunek na pożegnanie. Nie przypuszczała nawet, że Paul
tak szybko zacznie się poddawać. Ale to dobrze, znaczyło to że ona nie jest mu obojętna. A do tego
sam zaproponował to wyjście na miasto, to musiało coś znaczyć.
McCartney nie mógł doczekać się na jutrzejszy wypad. Zaplanował to aby mógł ją zabrać gdzieś z
dala od hotelu i co ważniejsze jej rodziców. Wtedy nie będą musieli się tak pilnować że ktoś
zobaczy ich razem i tak dalej. Próbując zasnąć, odliczał godziny kiedy wreszcie się spotkają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz