niedziela, 17 sierpnia 2014

Love is Strange [VIII]

Gdy znaleźli się pod hotelem McCartney poszedł pierwszy, i czekał na nią w
korytarzu tuż za recepcją. Julia dołączyła do niego kilka minut później tak aby nie sprawiali
wrażenia, że przyjechali w tym samym czasie. Powiedziała mu, że na chwilę ma przestać się
wygłupiać i śmiać ze wszystkiego bo obok są przecież jej rodzice i ciekawska jak zawsze mama z
pewnością wyjrzy na korytarz. Kiedy znaleźli się w środku mężczyzna przyniósł jej kołdrę i
poduszkę, mówiąc że gdyby potrzebowała czegokolwiek śmiało ma go wołać. Puścił do niej oko i
udał się do łazienki ogarnąć po całym dniu. Po paru minutach wyszedł w samych tylko spodniach i
bez żadnej krępacji przeszedł przez pokój.
- Słodkich snów i dobranoc. - Powiedział idąc do swojego pokoju
- Taak dobranoc. - Odparła Julia, która cały ten czas wodziła za nim wzrokiem. Po takich
widokach miała niemały problem z zaśnięciem a do tego myślała o tym jak zareaguje jej mama
kiedy jutro pojawi się z powrotem u siebie. Przez całą noc kręciła się wiec z boku na bok. Głupio
było jej iść i budzić Paula, mimo jego prośby że gdyby czegoś potrzebowała to ma go zawołać. On
sam wpadł jednak na ten pomysł żeby do niej zajrzeć i sprawdzić czy wszystko jest w porządku.
- Hej, czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał szeptem nie chcąc jej wystraszyć.
- Nie wiem, jakoś tak po prostu... Strasznie tu gorąco, mogę cię prosić o coś do picia?
- No jasne, czego się napijesz wody może jakiegoś piwa? - Zaproponował podchodząc do lodówki
- Piwo będzie dobre, jeśli masz to jakieś smakowe.
Paul dał jej butelkę z piwem a sobie wziął szklankę wody. Zamienili kilka zdań na temat pięknej
pogody ale głównie siedzieli w milczeniu. Kiedy opróżnili swoje szklanki i butelki każde z nich
wróciło z powrotem na swoje poduszki. Piwo znane z tego, że jest to bardzo moczopędny napój
zmusiło dziewczynę do częstych odwiedzin toalety przez co odzwyczajony od czyjejś obecności
Macca budził się za każdym razem gdy usłyszał hałas. Kiedy jednak już udało jej się zasnąć,
pierwszym widokiem gdy rankiem otworzyła oczy był Paul przygotowujący kanapki i nalewający
herbaty do kubków. Taki widok z samego rana z pewnością zwiastował bardzo dobry dzień.
- Ale z ciebie śpiąca królewna. Najpierw nie może zasnąć a teraz nie chce jej się budzić. Wstawaj
zrobiłem śniadanie, trzeba coś zjeść. - McCartney pomachał talerzem pełnym kolorowych kanapek.
Dziewczyna przeciągnęła się na kanapie i usiadła.
- To bardzo miło z twojej strony ale nie musiałeś, przecież mam dosłownie dwa kroki, zjadła bym
coś u siebie.
- Prawda, nie musiałem ale chciałem. Nie wypuściłbym cie na głodniaka nawet na te dwa kroki.
Julia nigdy nie piła tak smacznej herbaty, to prawda że Anglicy jak nikt inny znają się na
parzeniu tego napoju. Paul bardzo się postarał i zrobił naprawdę smaczne śniadanie, nie jakieś tam
nudne kanapki. Na stole było wszystko czego dusza zapragnie, oczywiście żadnych produktów
mięsnych jak na wegetarianina przystało.
- Słuchaj, właściwie dlaczego nie wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonów, przecież tak
będzie o wiele łatwiej. - zapytał pomiędzy jednym a drugim kęsem.
- Właściwie to nie wiem... poczekaj już sięgam po telefon i zaraz to załatwimy – Julia włączyła
telefon spojrzała na ekran i aż upuściła go na stół.
- Co się stało? - Zapytał przejęty McCartney.
- Czterdzieści trzy... - powiedziała z niedowierzaniem dziewczyna.
- Co czterdzieści trzy? - Pytał dalej nie rozumiejąc.
- Nieodebrane połączenia od MAMY, rozumiesz to, czterdzieści trzy. Przy 3 jest niezła afera a co
dopiero teraz.... w zasadzie jestem już martwa albo i gorzej.
- Co może być gorszego od śmierci, bo nie bardzo rozumiem.
-Gdy poznasz moją mamę to zrozumiesz, uwierz mi.
Wymienili się numerami, Julia dopiła herbatę, ogarnęła się. Paul przypomniał jej o wielkim
pluszaku i dał ogromnego całusa na do widzenia. Dziewczyna stanęła pod drzwiami apartamentu,
zrobiła znak krzyża, weszła do środka i... zaczęło się. Cała ta szopka gdzie ona była całą noc, czy
nie ma sumienia żeby denerwować tak własną matkę, że jest nieodpowiedzialna i tak dalej. Puściła
jednak gadanie swojej mamy koło uszu bo nie miała się jej z czego tłumaczyć i poszła do siebie
przejrzeć fotki jakie z Paulem robili sobie wczoraj na mieście. Z każdym kolejnym zdjęciem nie
mogła powstrzymać śmiechu z powodu McCartneya, który jak zawsze robił kapitalne miny na każdym ujęciu.
Jej mama patrzyła na nią jakby ta oszalała
- No zwariowała, dostała udaru słonecznego albo coś.
Wciąż lekko zła na córkę usiadła na krawędzi łóżka i wzięła aparat z chęcią przejrzenia zdjęć które
razem z ojcem dziewczyny robili sobie kilka dni wcześniej podczas spaceru. W pewnym momencie
natknęła się na kilka fotek Julii i spojrzała na nią pytająco. Dziewczyna wytłumaczyła, że
robił je chłopak którego poznała wtedy na plaży.
- A to kto, chyba nie powiesz mi, że... - zaczęła kobieta pokazując córce zdjęcie, na którym ta stała
razem z McCartneyem.
- Nie no co ty. Spotkaliśmy go i zrobiliśmy se z nim zdjęcie. - Ciśnienie skoczyło jej do granic
bezpieczeństwa, na kolejnych kilkunastu fotkach też są przecież razem... na całe szczęście bateria
była na wyładowaniu i właśnie postanowiła wyczerpać się do końca. Ufff ale jej się udało.
Zostawiła telefon na łóżku i poszła się lekko odświeżyć. W tym czasie zadzwonił Paul, na szczęście
miała go zapisanego pod bardzo tajemniczą nazwą „Seksiak”. Mama zapytała ją czy ten miś,
którego posadziła obok siebie jest od niego i czy przypadkiem tej nocy, za którą i tak ma dwa dni
szlabanu, nie spędziła również w jego towarzystwie. Dziewczyna przyznała, że rzeczywiście to on
wygrał dla niej tego pluszaka na festynie.
- I nie patrz się tak na mnie, to że nocowałam u niego o niczym nie świadczy, spałam na kanapie
więc przestań tak panikować.
- O nie, teraz to już na dwieście procent musisz mi go pokazać, jak skończy ci się szlaban to masz
go tu przyprowadzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz