niedziela, 21 września 2014

Love Is Strange [XI]

Kiedy pierwsze promienie słońca zaczęły wpadać do pokoju przez szczeliny w zasłonach,
migoczące światło zbudziło McCartneya. Rozejrzał się wokół siebie a kiedy zobaczył śpiącą koło
swego boku Julię uśmiech momentalnie zagościł na jego twarzy. Przypomniał mu się cały
zeszły dzień z którego nie żałował ani sekundy. Kiedy już przestał wpatrywać się w to jak śpi,
nachylił się nad nią i pocałował w policzek. Jako że dziewczyna miała bardzo czujny sen,
pocałunek ją obudził. Przez chwilę zastanawiała się gdzie jest ale gdy zobaczyła uradowaną twarz
Paula który spoglądał na nią leżąc obok wszystko jej się przypomniało. Leżeli tak jeszcze przez
jakąś godzinę wcale nie śpiesząc się by wrócić do nudnej codzienności gdzie znów będą musieli
uważać, aby tylko nikt ich nie zobaczył razem.
- Wiesz, chciałbym spędzić z tobą cały dzisiejszy dzień, i jutrzejszy też, i kolejny, i jeszcze
następny.
- Ja z tobą też, no ale wiesz, moi rodzice i tak uważają, że poświęcam im zbyt mało czasu. Poza tym
muszę z nimi trochę posiedzieć żeby nie nabrali żadnych podejrzeń. A właśnie a propo rodziców... -
Julia sięgnęła po telefon, kiedy tylko go włączyła czekała na nią cała masa wiadomości na
poczcie głosowej oraz jeden sms „Nie mogłaś powiedzieć że chcesz nocować u tego chłopaka?
Odpuściła bym ci ten szlaban. Było się przyznać. Wczoraj napisał mi wiadomość ze swojego
telefonu. Wydaje się być miły i odpowiedzialny, muszę go poznać.” Dziewczyna obrzuciła
mężczyznę groźnym spojrzeniem.
- Coś ty znów zrobił?
- No wiesz pomyślałem, że jak twoja mama będzie wiedziała gdzie jesteś nie będzie się aż tak
denerwować. No a przecież z SMS-a nie dowie się kim jetem. No chyba nie zamierzasz się na mnie
za to gniewać – Spojrzał na nią swoim typowym wzrokiem smutnego szczeniaka, było to jedno z
jego spojrzeń któremu nie potrafiła się oprzeć, nie mogła się na niego gniewać. Strasznie się
ociągając wreszcie postanowili podnieść się z podłogi. Dziewczyna wiedziała, że jak najszybciej
musi wrócić do siebie, choć wcale jej się nie chciało, bo nawet jej mamie skończy się wreszcie
cierpliwość. McCartney zaparzył jeszcze po kubku świeżej kawy na dobry poranek po kreatywnie
spędzonej nocy. Po czym dali sobie długiego całusa na pożegnanie i Julia skierowała się do
wyjścia.
- To kiedy się teraz spotkamy? - Zapytał kiedy stała już w otwartych drzwiach.
- Zadzwonię do ciebie kiedy tylko będę mogła, wszystko zależy od tego jakie plany będą mieli moi
rodzice, ale będę robiła wszystko żeby jak najszybciej. - Posłała mu uśmiech i wyszła.
Już miała wchodzić do siebie gdy dostała SMS. Spojrzała kto to, na wyświetlaczu napisane było:
Jedna nowa wiadomość od: Seksiak. Odczytała ją: „Już się stęskniłem ☺” uznała, że to strasznie
słodkie z jego strony ale postanowiła się z nim podroczyć „ Nie zachowuj się jak małolat, bądź
poważny” ale zaraz potem wysłała kolejnego SMS-a o treści „ No dobra ja tez ☺” Kiedy tylko
przekroczyła próg pokoju, jak spod ziemi wyrosła jej mama, kobieta pojawiła się dosłownie znikąd.
Jak grom z jasnego nieba spadło na nią milion pytań: gdzie to się bywa całymi nocami, dlaczego nie
raczyła jej nic powiedzieć, czy naprawdę aż tak ma ich gdzieś żeby nie zainteresować się tym, że
mogą się martwić i można by tak wymieniać bez końca. Tym jednak razem dziewczyna odpowiadała na pytania bardzo precyzyjnie i wyczerpująco, mając nadzieję, że mam ominie dzięki
temu te na które wolała by nie odpowiadać. O dziwo właśnie tak było więc Julia odetchnęła z ulgą gdy jej mama zmieniła temat.
- W zasadzie to masz szczęście, że nie było cię dziś w nocy w hotelu, lokator z pokoju obok był w
bardzo radosnym nastroju.
Dziewczyna udawała że mało obeszła ją ta informacja ale ciśnienie skoczyło jej do granic skali.
Udawała, że była zajęta czymś w kuchni nie dając po sobie nic poznać.
- Mówię ci, ledwo dostałam SMS od tego twojego przyjaciela i postanowiłam położyć się spać no
ale wtedy te dźwięki z za ściany mi to uniemożliwiły... ojciec jak zawsze miał wszystko gdzieś i
chrapał sobie w najlepsze a ja wbrew woli musiałam wysłuchiwać tych... odgłosów natury. -
Mówiła do swojej córki oburzona kobieta tak jakby dziewczyna miała cokolwiek wspólnego z tą
sytuacją.
- Taak, masz rację, miałam szczęście że mnie wczoraj nie było. To musiało być krępujące. - Julia nie wiedziała czy ma się śmiać czy udawać, że podziela oburzenie swojej rodzicielki.
- Żebyś wiedziała. Ale powiem ci więcej podobno to ten facet z którym prowadziłaś ten pokaz. I
podobno sobie jakąś dużo młodszą "przyjaciółkę" znalazł, a wydawał się taki ułożony, no jak tak
można przecież on ma już swoje lata a ona pewnie na to, że jest dziany poszła.
- No teraz to już przesadzasz, od razu stwierdzasz że poszła na jego majątek, tego nie wiesz. Skąd
wiesz, że między nimi nie ma prawdziwego uczucia - Julia nie mogła zareagować inaczej, mimo że nieświadomie jej mama mówiła o niej, a przecież było jasne, że jej wcale nie chodziło o konta bankowe McCartneya.
- A co ty ich tak bronisz co?
-Bo... - Nie miała właściwie żadnego logicznego pomysłu – Bo wierzę w miłość i to, że zakochać się można w każdym wieku.
- W każdym to może i tak... ale nie z taką różnicą, pomyśl logicznie dziecko, co może być
seksownego w takim kimś. Dobra nieważne, słuchaj ostatnio spędzasz z nami coraz mniej czasu,
już ci się nie podoba nasze towarzystwo?
- Oj mamo przecież wiesz, że to nie tak, tylko po prostu z wami nie można nic pozwiedzać i w ogóle pośmiać się – powiedziała Julia.
- A z tym chłopakiem co niby robisz całymi dniami... I nocami?
Dziewczyna zaczęła więc opowiadać mamie jak to mają wspólne tematy, spacerują razem i
wygłupiają się oraz, że nigdy nie jest nudno w jego towarzystwie. Na pytanie mamy, która nie
mogła się oczywiście powstrzymać i musiała zapytać czy ta znajomość jest czymś poważniejszym,
Julia odpowiedziała, że to jeszcze nic pewnego, fajnie by było ale to nie zależy tylko od niej i
powoli udała się do swojego pokoju. Jednak zanim zdążyła zamknąć drzwi pojawiła się w nich
mama z informacją, że wszyscy troje idą dziś na plaże i nie ma żadnego wymigiwania się bo ojciec
znalazł podobno przepiękne miejsce. Dla świętego spokoju dziewczyna zgodziła się na ten pomysł
ale zastrzegła, że pójdzie tylko na godzinę. Już w połowie drogi do miejsca które odkrył tata,
Julia wiedziała dokładnie gdzie idą, wcześniej była tam dwa razy z Paulem. Usiedli na kocach,
tata zasnął momentalnie, mama czytała jakąś książkę... a Julia, Julia nudziła się jak mops.
Kiedy udało jej się przekonać mamę, że wolała by wrócić do hotelu i posiedzieć trochę w cieniu już
po pół godzinie ruszyła w drogę powrotną.

wtorek, 16 września 2014

Love Is Strange [X]

Rozdział zawiera treści  przeznaczone dla osób pełnoletnich... zresztą co ja się wysilam i tak i tak przeczytacie  :P


Usiedli na kanapie, każdy z drinkiem w ręku i postanowili obejrzeć coś ciekawego w TV, niestety
jako że byli na Majorce wszystkie programy nadawane były w języku hiszpańskim. McCartney
znany z tego, że zawsze znajduje sposób by wybrnąć z nudnej sytuacji zaproponował żeby włączyli
jakąś telenowelę dla „ciotek” i zaczęli parodiować postacie podkładając swoje własne kwestie.
Julii jego propozycja bardzo odpowiadała. No i po raz kolejny okazało się, że za co się Paul nie weźmie wychodzi mu genialnie. Kilka razy nie mogli wytrzymać ze śmiechu z tego jak ich na
poczekaniu wymyślone kwestie śmiesznie wpasowały się do sytuacji na ekranie.
- Chciałem ci coś powiedzieć... ale nie wiem jak – Mówił Macca podczas którejś z kolei scenki na zmianę to patrząc co dziej się na ekranie to na Julię.
- Co takiego? To ty zjadłeś ostatnie ciastka ze słoika? Nic nie szkodzi i tak były przeterminowane –
Teraz to dziewczyna próbowała wpasować się do odgrywanej sytuacji.
- Tak właściwie to planowałem je zjeść ale podejrzewałem że muszą być zepsute bo gdy dałem
kawałek papudze to zaczęła śpiewać „O Sole Mio” ale nie chodzi mi o to... jest coś jeszcze. - Facet
na ekranie zrobił przerwę by napić się wina więc i McCartney musiał chwilę odczekać – chodzi o
to, że cię kocham – Wymawiając te ostatnie słowa nie był zwrócony już w stronę telewizora lecz
patrzał prosto w jej oczy. Nie czekając na jej reakcję czy odpowiedź nachylił się do niej i
zaczął namiętnie całować. Dziewczyna porwana przez usta muzyka i tysiące myśli pędzących w jej
głowie, z wielkim trudem starała się zachować rozsądek i delikatnie odepchnęła swojego adoratora.
- Wiesz co, tutaj jest niebezpiecznie, w każdej chwili mogą wejść moi rodzice. No ale gdybyś tylko
nie miał nic przeciwko temu możemy przejść do ciebie.
- Dlaczego miał bym mieć coś przeciwko, właśnie odważyłem się powiedzieć ci co do ciebie czuję i
próbuje zobrazować, moje wyznanie więc... nie mam nic przeciwko, jeśli tylko dzięki temu
będziemy mogli kontynuować chodźmy nawet zaraz. - Nie czekając ani chwili opuścili
pomieszczenie. Paul próbując od kluczyć drzwi od swojego pokoju z ekscytacji i podenerwowania
upuścił klucze. W tym samym momencie na korytarzu dało się słyszeć jakieś znajome głosy.
Dziewczyna od razu je rozpoznała, należały do jej rodziców. Jeśli Paul się nie pośpieszy to ich
zobaczą, został jeszcze jeden zamek, zobaczyła sylwetkę swojej matki wyłaniającej się zza zakrętu,
na szczęście kobieta szła tyłem opowiadając coś do osób idących za nią. Jest udało się, weszli do
środka niezauważeni w ostatniej chwili zamykając za sobą drzwi. Julia domyślała się, że w
przeciągu paru minut może spodziewać się telefonu od rodziców więc od razu go wyłączyła. Kiedy
podniosła głowę znad komórki McCartney kończył zasłaniać okno po czym skierował się w jej
stronę tak szczęśliwy, jak już dawno nie był. Podszedł do niej i bez zbędnych ceregieli wrócił do
kontynuacji przerwanej wcześniej próby zobrazowania swojego wyznania.
- Nigdy nie sądziłem że aż tak zgłupieję, muszę się kryć jak nastolatek i do tego mi się to podoba. -
mówił patrząc jej w oczy i delikatnie ujmując jej twarz w swoje dłonie – Przy tobie czuję się tak
młodo, mam tyle pomysłów, energii i chęci do życia.
- Bardzo miło mi to słyszeć, nie wiem co innego mogę powiedzieć ale czy mógł byś się już
zamknąć i nie marnować czasu na gadanie? - Paul bez żadnych problemów zrozumiał aluzję i ich
usta znów połączył płomienny pocałunek. Nie odrywając się od siebie ani na sekundę usiedli na
kanapie stojącej tuż za nimi. Sytuacja robiła się coraz bardziej namiętna. Gdyby w tej chwili przez
środek pokoju przebiegała drużyna rugbystów oni nawet by ich nie zobaczyli. Wreszcie mogli
naprawdę cieszyć się sobą. Dziewczyna postanowiła podnieść temperaturę o kolejne kilka stopni.
Jej ręka powędrowała w kierunku uda McCartneya, kiedy uświadomiła sobie, że przecież ma on na
sobie krótkie spodenki jej dłoń zniknęła w nogawce. On, lekko podskoczył gdy poczuł jej palce
bezpośrednio na swojej nagiej skórze. Ostatecznie jednak bardzo go to podniecało.
- Powinniśmy zmyć z siebie ten olejek i piasek – Powiedział Paul – Wiem, wiem, akurat w takiej
chwili, ale nie lubię lepić się jak plaster miodu. - Na dodatek zaczęły do nich docierać krzyki z
sąsiedniego pokoju, to z całą pewnością była jej mama która kolejny raz wyrzucała ojcu, że nie
przejmuje się tym gdzie jest i co robi jego córka. Ona jednak to olała radząc McCartneyowi by
zrobił to samo.
- Kobiety mają pierwszeństwo - Powiedział Paul przynosząc dziewczynie jeden ze swoich
szlafroków i koszulkę bo przecież ona nie miała ze sobą żadnych ciuchów na przebranie. Kiedy
tylko wzięła prysznic ubrała się w nie. Wszystko było o kilka numerów za duże ale to że Paulie
miał ubrane to na własnych barkach sprawiało że były to najprzyjemniejsze ubrania jakie
kiedykolwiek nosiła. Następny w kolejce do łazienki był Paul. W czasie kiedy on brał prysznic
Julia postanowiła włączyć jakiś film z wypożyczalni w TV, przynajmniej miała pewność, że
będzie on w zrozumiałym języku. Komedia romantyczna powinna być dobrym wyborem, aby
stworzyć przyjemną atmosferę. Kiedy tylko mężczyzna wyszedł z łazienki stwierdził, że
dziewczyna miała świetny pomysł z tym filmem po czym poprosił aby poczekała na niego jeszcze
chwilę bo musi wziąć coś z pokoju. Wrócił po kilku minutach przynosząc wielki puchaty koc, bo
mimo iż był to środek lata na tropikalnej wyspie, wieczór był chłodny, uwagę dziewczyny przykuła
jednak jego ręka którą cały czas nerwowo sprawdzał coś w kieszeni szlafroka. Oczywiście w
obecności McCartneya spokojne obejrzenie filmu graniczyło z cudem. Przez cały czas dźgał
Julię po żebrach próbując ją zirytować. Kiedy ona próbowała mu oddać, delikatnie złapał ją za
ręce i zaczął się śmiać ale już więcej jej nie drażnił. Dziewczyna położyła nogi na jego nogach, tak
było dużo wygodniej i przyjemniej.
- Przecież jesteśmy sami, tutaj nie musimy się przed nikim ukrywać więc nie ma się co krępować.
Możemy zrobić na przykład... - posadził ją sobie na kolanach, plecami do siebie tak aby nadal
mogli oglądać film i objął ją w pasie. - Na przykład tak – Wyszeptał do jej ucha i ponownie opatulił
ich kocem. Atmosfera robiła się naprawdę romantyczna, zarówno na ekranie jak i w pokoju.
Julia mogłaby siedzieć w objęciach Paula jeszcze bardzo długo. W jego ramionach czuła się
naprawdę bezpiecznie, tak jakby stanowiły tarczę przed całym złem świata. Akcja filmu zaczynała
nabierać rumieńców, główni bohaterowie zniknęli właśnie za drzwiami sypialni kiedy wszystko
zgasło. Gdyby nie świeczki, które stały na stole, w pokoju zapanowała by całkowita ciemność, ale
dzięki kilku małym płomyczkom atmosfera zrobiła się tylko jeszcze bardziej romantyczna.
McCartney spojrzał na dziewczynę, ona na niego, ponownie pocałowali się kilka razy, ta pokusa
była silniejsza od nich.
- Nie lubię jak ktoś przerywa mi film. - Powiedział Paul
- Ja też nie, to strasznie irytujące, nie wiedzieć jak to się skończy.
- A może... Spróbujemy napisać własny ciąg dalszy?- Zapytał wodząc palcami po szyi dziewczyny.
Ona zerknęła na mężczyznę, na swój telefon leżący na fotelu, co by powiedziała jej matka gdyby
się dowiedziała, znów spojrzała na McCartneya, na ale przecież mama nie musi wiedzieć o
wszystkim a już na pewno nie o tym. Zbyt mocno tego pragnęła by powiedzieć „nie”. Poza tym
Macca poczynił już kroki w odzyskaniu swojego szlafroka, gdy tylko udało mu się go z niej
ściągnąć, ostrożnie położył ją na kanapie sam leżąc nad nią. Julia widziała jego uśmiech i
tańczące w oczach iskierki.
- Ty jesteś świadomy tego co tu się dzieje? - Zapytała muzyka dziewczyna.
- Okaże się całkiem niedługo, tylko pytanie czy ty naprawdę tego chcesz?- Spojrzał na nią
przerywając pocałunki które od kilku sekund składał na jej szyi.
- Jak niczego innego. - Nadal nie bardzo wierzyła w to co za chwilę miało się wydarzyć.
- Więc, ja też jestem tego pewien – Jakimś cudem Paul odzyskał resztę swoich rzeczy, które na tę
chwilę jednak zupełnie nie były mu potrzebne, dlatego też po prostu rzucił je za kanapę. Julia
próbowała ukraść mu jego koszulkę, w czym on, żeby poszło sprawniej zaczął jej pomagać.
Wreszcie koszulka razem ze szlafrokiem znalazła się na podłodze. Teraz zostały już tylko spodnie.
Dziewczyna znalazła sznurek przytrzymujący piżamę na właściwym miejscu i zaczęła go
rozwiązywać. Jak na złość sznurek się zasupłał, przez kilka minut wspólnie się nad nim męczyli, aż
wreszcie zniecierpliwiony McCartney po prostu go urwał. Sprawiło to, że jego spodnie zrobiły się
tak luźne, że zatrzymały się dopiero na jego kostkach. Po prostu z nich wyskoczył, dali sobie kilka
kolejnych pocałunków nie mogąc się oprzeć. Paul zaczął przeszukiwać kieszenie swojego szlafroka
a kiedy znalazł już to czego szukał, stał tak przed nią nerwowo przekładając paczuszkę z ręki do
ręki i patrząc na nią pytająco czy aby na pewno nie zmieniła zdania.
- No weź się nie wygłupiaj, cale życie na to czekałam.
- No, w takim razie mi to wystarczy. - Odrzekł Macca i wziął się za rozpakowywanie zawiniątka
które trzymał w dłoniach. Przez głowę Julii przebiegła wtedy tylko jedna myśl „Oby nie pękła
bo by mnie matka chyba zabiła.” Zapomniała jednak o czymkolwiek kiedy Paul z powrotem znalazł
się na kanapie i znów czuła ciepło jego ciała przy sobie. Spojrzał na nią i dał jej słodkiego całusa w
nos.
- Więc, jeśli mogę zapytać, ile razy miałaś już okazję znaleźć się w podobnej sytuacji?
- No, w zasadzie, jakby nie patrzeć to będzie mój pierwszy. - Paul starał się ukryć swoje
zaskoczenie, no bo przecież on w jej wieku był już całkiem zorientowany w tych tematach. Prócz
tego zaskoczenia było jednak coś jeszcze, „Kurde, to faktycznie muszę być dla niej kimś
wyjątkowym skoro chce ze mną stracić dziewictwo” pomyślał.
- No pierwsze wrażenie jest najważniejsze, czyli muszę się postarać.
Jeśli przez słowo „postarać” mężczyzna miał na myśli bycie tak taktownym i nieustanne pytania
czy aby na pewno nie jest zbyt natarczywy i czy nie sprawia jej żadnego dyskomfortu, to
rzeczywiście udało mu się postarać. Jaki inny facet pomyślał by w ogóle żeby się tym
zainteresować. Byli w najlepsze zajęci sobą nie zwracając uwagi na cokolwiek innego, chcieli aby
ta chwila trwała jak najdłużej. W pewnym momencie dziewczynie zrobiło się głupio, ona spędzała
właśnie najlepszy wieczór swojego życia w ramionach ukochanego mężczyzny a praktycznie rzecz
biorąc jej rodzice, którzy znajdowali się dosłownie za ścianą na pewno zamartwiali się gdzie może
teraz być i czy wszystko z nią w porządku. Jak zawsze czujny McCartney zobaczył prawie
natychmiast, że coś ją trapi i zapytał co się dzieje, więc dziewczyna zaczęła wyjaśniać mu całą
sytuację.
- Może przejdziemy do normalnego łózka, tam teoretycznie nie będziemy aż tak blisko
twoich rodziców a też wygodniej będzie niż na tej kanapie. - Nie czekając na jej odpowiedź wstał
biorąc ją na ręce i idąc w stronę sypialni. „Czyli teoretycznie zaprosił mnie do swojej sypialni, czyli
nie uważa mnie za kogoś zwykłego” pomyślała zachwycona jego zachowaniem dziewczyna. Paul
potrafił zadbać o każdy szczegół aby tylko czuła się komfortowo. Świeczki znajdujące się na
stoliku już dawno zgasły i w pokoju panowała całkowita ciemność. Nic więc dziwnego, że
McCartney nie uszedł nawet dwóch kroków kiedy potknął się o jakąś część ich garderoby walającej
się na ziemi. Na szczęście dywan zamortyzował ich upadek i oboje leżąc na podłodze śmiali się z
tej sytuacji.
- Dalej nie idziemy, tu też jest dobrze – Powiedział Paul odgarniając kosmyki włosów które
zasłaniały oczy Julii. Miał rację po co iść dalej tutaj też było całkiem wygodnie. Razem z
namiętnymi pocałunkami w tle wrócili więc ponownie do pisania scenariusza swojej własnej
historii. Szczególnie wiele uczuć i emocji wkładając w najważniejszą ze scen, scenę finałową.
Kiedy ich romantyczny epizod dobiegł końca mężczyzna sięgnął po koc i jedyną poduszkę jaka
leżała w pobliżu ale nie stanowiło to żadnego problemu gdyż dziewczyna z wielką przyjemnością
jako swoją poduszkę wykorzystała ramię którym ją objął. Tworząc w ten sposób abstrakcyjny ale
piękny obrazek spokojnie zasnęli. Szczęśliwi i wtuleni w siebie.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Love is Strange [IX]

Gdy tylko rodzice wyszli pozwiedzać miasto zostawiając ją samą, no bo przecież była wczoraj i na
pewno już wszystko widziała, Julia zaczęła pisać SMS-y z Paulem.
„Jejku jak mi się tu samej nudzi”, on odpisał „Wyjrzyj przez okno, chyba mam pomysł na tę twoją
nudę” Dziewczyna zrobiła tak jak napisał, i ku jej zaskoczeniu Macca machał do niej z uśmiechem
z okna obok. Usiadła zatem na parapecie i zaczęli rozmawiać zupełnie tracąc rachubę czasu.
Musieli wisieć w tych oknach naprawdę długo gdyż rodzice Julii zdążyli już wrócić ze swojej
wyprawy i gdy tylko mama weszła do jej pokoju dziewczyna natychmiast zeskoczyła z parapetu.
Kobieta przyszła zapytać córkę czy nie wybrała by się z nimi na jakąś imprezę czy pokaz
opowiadający o historii wyspy. Z początku Julia próbowała się wykręcić gdyż takie wypady nie
bardzo ją interesowały ale gdy otrzymała SMS od McCartneya, który usłyszał przez otwarte okno
fragmenty ich rozmowy napisał do niej „ Ej, podobno mam prowadzić tę imprezę, ich prowadzący
się rozchorował i proszą abym go zastąpił. Pewnie będę potrzebował jakiejś asystentki do pomocy
więc gdybyś poszła spędzimy trochę czasu razem ;)” To był wystarczający powód aby przekonać ją
do udziału w tej imprezie.
Kiedy wszyscy goście hotelu którzy przybyli na pokaz zajęli swoje miejsca Paul wyszedł na scenę,
powitał wszystkich zgromadzonych i oznajmił, że wybierze teraz kogoś z widowni na swojego
asystenta. Szybko odszukał stolik przy którym siedziała Julia z rodzicami i tym „losowym”
systemem to ona została przez niego wybrana. Przez całą pierwszą część imprezy mężczyzna przy
każdej okazji szeptał jej do ucha jakieś głupoty a ona musiała powstrzymywać się żeby nie
wybuchnąć śmiechem. Cały czas zerkała tylko w stronę rodziców upewniając się, że nie zauważyli
ich bardzo przyjacielskiego zachowania. No a kiedy muzyk jako kolejną anegdotę mającą na celu
rozbudzenie ludzi którzy przysypiali, przytoczył wczorajszą sytuację z wypadu do kina mówiąc
- Wiecie co, byłem wczoraj w kinie samochodowym, film wysokich lotów może i nie był ale
atmosfera sprawiła, że po prostu odleciałem. Jeśli chcecie przeżyć coś niesamowitego koniecznie
musicie się tam wybrać – gdyby można było uciszyć kogoś za pomocą wzroku Paul nie dałby rady
odezwać się już do końca imprezy, Julia patrzyła na niego właśnie w ten sposób, mówiąc mu by
przestał bo jeszcze przypadkiem wypapla za dużo. Przecież gdyby teraz przypadkiem powiedział o
dwa słowa za wiele jej matka dostała by zawału. Na całe szczęście nadszedł czas na krótką przerwę
podczas której goście mogli skorzystać z bufetu a prowadzący odpocząć chwilę za sceną.
- Mógłbyś bardziej uważać, jeszcze coś palniesz i będzie... poza tym nie gap się tak na mnie co
chwile bo ludzie zaczną się domyślać – upominała go dziewczyna gdy tylko znaleźli się poza sceną.
- Spokojnie, nikt nawet nie będzie podejrzewał, że między nami coś może być, no wiesz...
teoretycznie dzieli nas zbyt wielka różnica wiekowa.
- Takie tam gadanie... - Powiedziała Julia
- Ja to wiem, ty to wiesz ale oni nie i tu mamy przewagę. - Paul puścił do niej oko i podał kieliszek
wina. Przerwa upłynęła im na rozmowie na temat ciekawszych wydarzeń jakie odbyły się na
wyspie w przeciągu kilkuset ostatnich lat. O dziwo było ich całkiem sporo.
- No to teraz, opowiemy im o najpiękniejszym miejscu na ziemi – powiedział McCartney i skradł
jej całusa kiedy czekali na sygnał gotowi do ponownego wyjścia na scenę. Drugą część pokazu
udało się przeprowadzić bez żadnych wyskoków ze strony Paula i Julia była bardzo
zadowolona że nie musiała go strofować po kryjomu na środku sceny. Kiedy impreza dobiegła
końca dostali wielkie brawa za świetne prowadzenie i przyjemną atmosferę. Macca podziękował
wszystkim za wytrwałość i za to, że udało im się nie zasnąć. Zwrócił się też ze specjalnymi
podziękowaniami w stronę swojej asystentki, bez której jak twierdził nie poszło by mu tak świetnie.
W ramach podziękowań postanowił ją przytulić co oczywiście nie uszło uwadze jej mamy.
- Nie ma za co, ale jednak nie prowokuj ludzi a w szczególności mojej mamy i weź mnie puść,
podziękujesz mi potem.
Goście zaczęli powoli rozchodzić się do swoich pokoi a Julia udała się powiedzieć mamie żeby
ta na nią nie czekała bo musi jeszcze pomóc spakować sprzęt nagłaśniający i wynieść całą resztę ze
sceny na zaplecze. Kobieta była bardzo zdziwiona tym od kiedy jej córka jest taka chętna do pomocy bo przecież w domu nie można jej zagonić nawet do odkurzania.
- No wiesz, chyba dostałam powołania jako akustyk czy coś... po prostu idź do pokoju a ja niedługo
wrócę, po co masz tu siedzieć i czekać bezczynnie.
Paul, który kręcił się w pobliżu słyszał całą rozmowę i postanowił do nich podejść i pochwalić
dziewczynę przed jej matką. Wspomniał nawet coś, że mógłby znaleźć jej jakieś zajęcie podczas
swoich tras koncertowych.
- Tak tak, na pewno – powiedziała kobieta całkowicie olewając to co powiedział McCartney, bo
przecież jej córka nie miała by ochoty tłuc się po świecie z jakimś „starym” facetem i jego
zespołem. - Dobrze, idź zrób co masz zrobić a ja tu na ciebie poczekam i razem pójdziemy do
pokoju – zwróciła się w kierunku dziewczyny.
Julia razem z Paulem zabrali się więc za wynoszenie wszystkich ozdób scenicznych, głośników
kabli i całej masy innych rzeczy. Kiedy kręcili się na scenie zachowywali się bardzo profesjonalnie
ale gdy tylko znikali z zasięgu wzroku przez cały czas na zmianę to puszczali sobie oczka, to
szeptali jakieś czułe słówka lub droczyli ze sobą. Mogło się wydawać, że takie sposoby zarywania
do dziewczyny pasują raczej do młodziaków, ale jeśli chodzi o Paula on w duchu był właśnie
jednym z takich młodzieniaszków. Ciągle w głowie mu były wygłupy i żarty. Może to właśnie
między innymi dlatego tylu młodych ludzi widziało w nim kogoś więcej niż tylko kolejnego artystę
poprzedniej generacji. Prawdę mówiąc Paul potrafił dopasować się do wymagań muzycznych
zarówno młodzieży jak i bardziej dojrzałych fanów. Kiedy wszystko zostało odstawione na swoje
miejsca i scena wróciła do swojego normalnego stanu każde z nich udało się w swoją stronę.
Julia razem z mamą szły do pokoju a Macca udał się jeszcze do kierownika aby powiedzieć, że
wszystko jest już zrobione. Wypatrzył moment kiedy rodzicielka dziewczyny nie będzie patrzyła w
jego stronę i gestem oznajmił Julii, że później do niej zadzwoni.
-Wiesz co, naprawdę świetnie się dogadywałaś z tym facetem na scenie, zupełnie jakby nie było to
wasze pierwsze spotkanie.
- Hahaha mamo, czy ty się za dużo alkoholu tam opiłaś, niby gdzie miałam z nim wcześniej
rozmawiać – powiedziała nerwowo, próbując zabrzmieć przekonująco.
- Wcale nie, raptem kieliszeczek wina, no może dwa... ale wiem co widziałam. Podoba ci się, nie?
- Kto? - Wystraszona dziewczyna lekko przystanęła
- Nie kto a co... cała ta atmosfera związana ze staniem na scenie i tak dalej. A o czym ty myślałaś?
- A to, no wiesz, nie powiem, że nie ha ha ha – Julia zaczęła się śmiać, ulżyło jej, że mama
pytała ją o występ.
Kiedy weszli do pokoju była tak zmęczona, że wzięła tylko szybki prysznic i od razu położyła się
do łóżka. Sprawdziła telefon, czekająca wiadomość od Paula wywołała uśmiech na jej twarzy
„Dobranoc :* słodkich snów. P.S. zaplanowałem coś fajnego na jutro.” No tak coś fajnego... z nim
nie można się nudzić. No ale co ze szlabanem? W zasadzie... rodziców miało nie być od rana więc
gdyby tylko wróciła przed nimi nie dowiedzieli by się że gdziekolwiek była. Przecież nie
przyjechała na wakacje po to aby siedzieć sama w pokoju hotelowym. Zwłaszcza, że miała świetne
towarzystwo z którego żal byłoby nie skorzystać. Z taką oto myślą na jutrzejszy dzień zmorzył ją
sen.
Następnego ranka kiedy się zbudziła jej rodziców nie było już w domu. Usiadła więc i zabrała się
za jakieś śniadanie. Kiedy Julia usłyszała dzwoniący telefon od razu pobiegła sprawdzić kto
dzwonił. To Paul, telefonował tak jak obiecał.
- No cześć. Masz ochotę pograć trochę ze mną w siatkówkę plażowa? Trzeba korzystać ze słońca
przy czym się trochę poruszać. - zapytał od razu zarażając ją swoim entuzjazmem.
- No pewnie czemu by nie, może być zabawnie.
- To w takim razie weź ze sobą ręcznik, jakiś krem z filtrem i w ogóle co ci tam będzie potrzebne.
Będę po ciebie za 10 minut.
Dziewczyna szybko wrzuciła do torby niezbędne rzeczy i ledwo zdążyła ją zamknąć a punktualny
Macca już pukał do jej drzwi. Ubrał się jak prawdziwy turysta, w zielony T-shirt, szorty plażowe,
czapka z daszkiem i swoje słynne klapki z wzorem amerykańskim. Kiedy poszli na plażę, w
miejsce w którym byli pierwszym razem, okazało się że i teraz nikogo tam nie ma, najwyraźniej
trudno było tu trafić. Położyli ręczniki na piasku i od razu zaczęli grać. Jako że pogoda znów
dopisywała Paul zrzucił z siebie koszulkę zostając w samych spodenkach, Julia poszła w ślad za
nim i chwilę później też była w stroju kąpielowym.
- Hej, a może popływamy, woda wydaje się być ciepła? - zaproponowała
- No jasne.
Jeśli idzie o pływanie McCartneya nie trzeba było wcale namawiać. W ciągu paru sekund znalazł
się w wodzie i zaczął popisywać swoimi umiejętnościami pływackimi. W pewnym momencie
zniknął pod wodą, Julia wypatrywała go z każdej strony. W jednej chili tuż przed nią wyrósł
jakiś wielki cień, którym jak się okazało był Paul. Podskoczyła wystraszona a on zaczął się śmiać
po czym objął ją i oboje poszli w stronę ręczników by trochę odpocząć. Słońce grzało naprawdę
mocno więc dziewczyna wyjęła z torby krem z filtrem i zaczęła się nim smarować. Gdy kończyła
nakładać druga warstwę spojrzała pytająco na leżącego obok McCartneya.
- No co, nie mam, zapomniałem zabrać z hotelu.
- Nie mogłeś powiedzieć od razu? Trzymaj – powiedziała dając mu pojemniczek z kremem –
Jeszcze się spalisz, będziesz czerwony jak pomidor a potem jak jakiś gad będziesz obłaził ze
skóry... lepiej się nasmaruj.
- No dobra, masz rację. - Paul patrzał na krem jakby widział go pierwszy raz w życiu – Mogłabyś?
Samemu trochę ciężko jest zrobić to dokładnie. - Wyszczerzył się do niej w uśmiechu.
- Nawet nie pytaj, no pewnie że tak. - Julia zaczęła rozsmarowywać krem na barkach, klacie i
brzuchu mężczyzny, jego skóra była zadziwiająco aksamitna. Dlatego też dziewczyna wykonywała
swoją czynność bardzo rzetelnie nie pomijając żadnego centymetra. Paul także nie narzekał, dotyk
jej rąk sprawiał że czuł się całkowicie zrelaksowany. Mógł przysiąc, że z każdą chwilą stawał się
coraz bardziej senny a taki sposób usypiania bardzo mu odpowiadał. Tak więc obie strony czerpały
z tego przyjemność. Nie należy oczywiście pominąć pleców które też narażone są na poparzenia
słoneczne, co oboje wzięli pod uwagę. Mimo, iż Macca nie należał do gości z „kaloryferami” i całą
resztą trzeba było przyznać że jest nadzwyczaj dobrze zbudowany. Kiedy odpoczywali leżąc w
pełnym słońcu próbowali ustalić jak właściwie znaleźli się w tej sytuacji.
- Bo to wszystko przez to, że nie umiemy tańczyć. Jakbyśmy nie wyszli z tej dyskoteki i nie poszli
na ten spacer to dziś każdy z nas był by w zupełnie innym miejscu. - zaczęła Julia
- Jak to „przez” chyba chciałaś powiedzieć „dzięki temu” czy próbujesz mi powiedzieć, że
żałujesz?
- No co ty, tak mi się jakoś powiedziało, masz rację powinnam powiedzieć „dzięki temu”. W
zasadzie to całkiem śmieszne, że to wszystko ma swój początek w tym że oboje nie umiemy
tańczyć ha ha ha
- Ha ha nooo. Widzisz to musi coś oznaczać – popatrzał się w stronę Julii i mrugnął do
niej.
Mimo, że naprawdę przyjemnie siedziało im się w swoim towarzystwie, słońce chyliło się już ku
zachodowi i stwierdzili, że nadszedł czas żeby się zwijać. Szli brzegiem plaży wcale się nie
śpiesząc. W pewnym momencie dziewczyna poczuła że mężczyzna chwyta ją za rękę. Zdziwiona
spojrzała na niego.
- No co, puki nie ma ludzi to mi wolno nie?
- No w sumie... - Spacerowali tak aż do chwili gdy wokół zrobiło się zbyt wielu ciekawskich ludzi.
Julia otrzymała po drodze wiadomość od rodziców w której informowali ją, że utknęli w korku
poza miastem i będą późno. Stwierdziła, że w takim wypadku zaprosi Paula na chwilę do siebie.
Pomysł tak przypadł mu do gustu, że z miejsca się na niego zgodził, perspektywa spędzenia jeszcze
kilku godzin w jej towarzystwie naprawdę go radowała.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Love is Strange [VIII]

Gdy znaleźli się pod hotelem McCartney poszedł pierwszy, i czekał na nią w
korytarzu tuż za recepcją. Julia dołączyła do niego kilka minut później tak aby nie sprawiali
wrażenia, że przyjechali w tym samym czasie. Powiedziała mu, że na chwilę ma przestać się
wygłupiać i śmiać ze wszystkiego bo obok są przecież jej rodzice i ciekawska jak zawsze mama z
pewnością wyjrzy na korytarz. Kiedy znaleźli się w środku mężczyzna przyniósł jej kołdrę i
poduszkę, mówiąc że gdyby potrzebowała czegokolwiek śmiało ma go wołać. Puścił do niej oko i
udał się do łazienki ogarnąć po całym dniu. Po paru minutach wyszedł w samych tylko spodniach i
bez żadnej krępacji przeszedł przez pokój.
- Słodkich snów i dobranoc. - Powiedział idąc do swojego pokoju
- Taak dobranoc. - Odparła Julia, która cały ten czas wodziła za nim wzrokiem. Po takich
widokach miała niemały problem z zaśnięciem a do tego myślała o tym jak zareaguje jej mama
kiedy jutro pojawi się z powrotem u siebie. Przez całą noc kręciła się wiec z boku na bok. Głupio
było jej iść i budzić Paula, mimo jego prośby że gdyby czegoś potrzebowała to ma go zawołać. On
sam wpadł jednak na ten pomysł żeby do niej zajrzeć i sprawdzić czy wszystko jest w porządku.
- Hej, czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał szeptem nie chcąc jej wystraszyć.
- Nie wiem, jakoś tak po prostu... Strasznie tu gorąco, mogę cię prosić o coś do picia?
- No jasne, czego się napijesz wody może jakiegoś piwa? - Zaproponował podchodząc do lodówki
- Piwo będzie dobre, jeśli masz to jakieś smakowe.
Paul dał jej butelkę z piwem a sobie wziął szklankę wody. Zamienili kilka zdań na temat pięknej
pogody ale głównie siedzieli w milczeniu. Kiedy opróżnili swoje szklanki i butelki każde z nich
wróciło z powrotem na swoje poduszki. Piwo znane z tego, że jest to bardzo moczopędny napój
zmusiło dziewczynę do częstych odwiedzin toalety przez co odzwyczajony od czyjejś obecności
Macca budził się za każdym razem gdy usłyszał hałas. Kiedy jednak już udało jej się zasnąć,
pierwszym widokiem gdy rankiem otworzyła oczy był Paul przygotowujący kanapki i nalewający
herbaty do kubków. Taki widok z samego rana z pewnością zwiastował bardzo dobry dzień.
- Ale z ciebie śpiąca królewna. Najpierw nie może zasnąć a teraz nie chce jej się budzić. Wstawaj
zrobiłem śniadanie, trzeba coś zjeść. - McCartney pomachał talerzem pełnym kolorowych kanapek.
Dziewczyna przeciągnęła się na kanapie i usiadła.
- To bardzo miło z twojej strony ale nie musiałeś, przecież mam dosłownie dwa kroki, zjadła bym
coś u siebie.
- Prawda, nie musiałem ale chciałem. Nie wypuściłbym cie na głodniaka nawet na te dwa kroki.
Julia nigdy nie piła tak smacznej herbaty, to prawda że Anglicy jak nikt inny znają się na
parzeniu tego napoju. Paul bardzo się postarał i zrobił naprawdę smaczne śniadanie, nie jakieś tam
nudne kanapki. Na stole było wszystko czego dusza zapragnie, oczywiście żadnych produktów
mięsnych jak na wegetarianina przystało.
- Słuchaj, właściwie dlaczego nie wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonów, przecież tak
będzie o wiele łatwiej. - zapytał pomiędzy jednym a drugim kęsem.
- Właściwie to nie wiem... poczekaj już sięgam po telefon i zaraz to załatwimy – Julia włączyła
telefon spojrzała na ekran i aż upuściła go na stół.
- Co się stało? - Zapytał przejęty McCartney.
- Czterdzieści trzy... - powiedziała z niedowierzaniem dziewczyna.
- Co czterdzieści trzy? - Pytał dalej nie rozumiejąc.
- Nieodebrane połączenia od MAMY, rozumiesz to, czterdzieści trzy. Przy 3 jest niezła afera a co
dopiero teraz.... w zasadzie jestem już martwa albo i gorzej.
- Co może być gorszego od śmierci, bo nie bardzo rozumiem.
-Gdy poznasz moją mamę to zrozumiesz, uwierz mi.
Wymienili się numerami, Julia dopiła herbatę, ogarnęła się. Paul przypomniał jej o wielkim
pluszaku i dał ogromnego całusa na do widzenia. Dziewczyna stanęła pod drzwiami apartamentu,
zrobiła znak krzyża, weszła do środka i... zaczęło się. Cała ta szopka gdzie ona była całą noc, czy
nie ma sumienia żeby denerwować tak własną matkę, że jest nieodpowiedzialna i tak dalej. Puściła
jednak gadanie swojej mamy koło uszu bo nie miała się jej z czego tłumaczyć i poszła do siebie
przejrzeć fotki jakie z Paulem robili sobie wczoraj na mieście. Z każdym kolejnym zdjęciem nie
mogła powstrzymać śmiechu z powodu McCartneya, który jak zawsze robił kapitalne miny na każdym ujęciu.
Jej mama patrzyła na nią jakby ta oszalała
- No zwariowała, dostała udaru słonecznego albo coś.
Wciąż lekko zła na córkę usiadła na krawędzi łóżka i wzięła aparat z chęcią przejrzenia zdjęć które
razem z ojcem dziewczyny robili sobie kilka dni wcześniej podczas spaceru. W pewnym momencie
natknęła się na kilka fotek Julii i spojrzała na nią pytająco. Dziewczyna wytłumaczyła, że
robił je chłopak którego poznała wtedy na plaży.
- A to kto, chyba nie powiesz mi, że... - zaczęła kobieta pokazując córce zdjęcie, na którym ta stała
razem z McCartneyem.
- Nie no co ty. Spotkaliśmy go i zrobiliśmy se z nim zdjęcie. - Ciśnienie skoczyło jej do granic
bezpieczeństwa, na kolejnych kilkunastu fotkach też są przecież razem... na całe szczęście bateria
była na wyładowaniu i właśnie postanowiła wyczerpać się do końca. Ufff ale jej się udało.
Zostawiła telefon na łóżku i poszła się lekko odświeżyć. W tym czasie zadzwonił Paul, na szczęście
miała go zapisanego pod bardzo tajemniczą nazwą „Seksiak”. Mama zapytała ją czy ten miś,
którego posadziła obok siebie jest od niego i czy przypadkiem tej nocy, za którą i tak ma dwa dni
szlabanu, nie spędziła również w jego towarzystwie. Dziewczyna przyznała, że rzeczywiście to on
wygrał dla niej tego pluszaka na festynie.
- I nie patrz się tak na mnie, to że nocowałam u niego o niczym nie świadczy, spałam na kanapie
więc przestań tak panikować.
- O nie, teraz to już na dwieście procent musisz mi go pokazać, jak skończy ci się szlaban to masz
go tu przyprowadzić.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Love Is Strange [VII]

Aby trochę odetchnąć udali się na kolacje, z racji upalnego dnia zamówili sałatkę. Zrobili sobie
kolejną tego dnia fotkę na tle pięknego zabytkowego budynku który robił teraz za jakieś nudne
muzeum. Kiedy ich talerze były już puste muzyk wyszedł z kolejną propozycją, tym razem jednak
mniej mrożącą krew w żyłach.
- Co powiesz na kino samochodowe? Jest tu niedaleko i podobno grają jakiś fajny film.
- W zasadzie, czemu by nie, podoba mi się ten pomysł. - dziewczyna spojrzała na zegarek, było pół
do ósmej. Ile może trwać taki film, poza tym jeśli spóźni się parę minut przecież nic się nie stanie.
Przy wjeździe na teren kina były budki z przekąskami, Paul stwierdził, że mogą wziąć jeden zestaw
XL i zjeść go na spółkę. Udało im się zaparkować w miejscu z którego idealnie widzieli co dzieje
się na ekranie. Macca otworzył dach mówiąc, że jest tak ładna pogoda i szkoda dusić się w
zamkniętym aucie. Ku zdziwieniu dziewczyny, położył rękę na jej ramieniu, tworząc tym atmosferę
bliskości. Ona ośmielona jego zachowaniem próbuje zdobyć udo, na co on z miłą chęcią się zgadza.
Siedząc tak w tej atmosferze zajadali się popcornem i oglądali film. McCartney spojrzał na
zapatrzoną w ekran Julię i pomyślał że dobrym pomysłem będzie kiedy osobiście poczęstuje ją
odrobiną prażonej kukurydzy. Miło zaskoczona jego pomysłem odwzajemniła mu się również
karmiąc go kilkoma ziarenkami popcornu.
- Ten film to jakaś całkowita klapa. - Powiedzieli równocześnie, tak jakby się na to umówili. Patrząc na siebie zaczęli się śmiać. Paul stwierdził, że najwyższy czas przejść do tego co przerwał im w domu strachów “nieoczekiwany gość”. W jednej chwili dziewczyna widziała jego błyszczące oczy a w następnej czuła jego usta na swoich. Paul bynajmniej nie zamierzał poprzestać na jednym
pocałunku, chciał aby był on prawdziwy, romantyczny i podkreśli wagę z jaką podchodzi do ich
znajomości. Julia ośmielona pocałunkami McCartneya ponownie odszukała jego udo, położyła
na nim swoją rękę i zaczęła je głaskać. Delikatnie wodziła dłonią w dół, prawie do kolana i z
powrotem. Kilka razy jej palce przemknęły również po wewnętrznej stronie uda. Sprawiało to że
mężczyzna stawał się coraz bardziej namiętny. Jego usta były tak subtelne, że chwila gdy ich
pocałunek stał francuskim pocałunkiem z prawdziwego zdarzenia była tak finezyjna i nieziemska że
zapomnieli o całym otaczającym ich świecie. Każde z nich cieszyło się każdą sekundą tej chwili.
Nie liczyło się nic więcej tylko oni. Więc gdy telefon Julii zaczął przypominać jej, że jest już
za dziesięć dziewiąta nie odrywając się od Paula, na ślepo wyłączyła przypomnienie i odrzuciła
komórkę gdzieś w bok. Jednak zdążyło to wyrwać mężczyznę z chwili zapomnienia i kątem oka
zobaczył, że z samochodów wokół patrzy się na nich całkiem sporo osób, które coś do siebie
szepczą.
- Przecież to jest niedorzeczne ale zdaje mi się że też do ciebie coś czuję. No ale przecież nie
powinno tak być, to niepoprawne. Te nasze spotkania i w ogóle. - był nieco zdołowany i zagubiony
przez tych wszystkich ludzi którzy byli wyraźnie zdumieni ich zachowaniem.
- Hej, jeśli myślisz tak przez nich wszystkich – kiwnęła głową w kierunku gapiów – to nie przejmuj
się. Przecież oni się gapią i zazdroszczą. Patrz na siebie i na to czy to jak postępujesz sprawia
radość tobie a nie ludziom wokół. - dziewczyna próbowała powiedzieć mu, że przecież nie ma nic
złego w byciu szczęśliwym. Paul siedział przez chwilę wpatrując się w swoje palce jakby były
najciekawszą rzeczą jaką kiedykolwiek widział.
- Oczywiście że sprawia mi to radość. Inaczej by nas tu nie było. Przebywanie w twoim
towarzystwie daje mi wiele przyjemności i sprawia, że czuję się inaczej... lepiej. Więc chyba
naprawdę masz racje. - uśmiechnął się – ale mimo to wydaje mi się że powinniśmy rozłożyć dach,
żeby nie dawać tym ludziom tematów do rozmów.
Do końca filmu siedzieli spokojnie, tylko w pewnym momencie McCartney zaczął wygłupiać się
pluszową pandą i rozśmieszać dziewczynę najróżniejszymi zabawnymi tekstami zmieniając przy
tym głos. W zasadzie, byli bardziej zainteresowani swoim towarzystwem niż tym co działo się na
ekranie. Kiedy film dobiegł końca i pojawiły się napisy a oni byli w drodze powrotnej do
hotelu Julia zapytała Paula czy nie sprawiło by mu to problemu i zgodził się na to aby
przenocowała u niego na kanapie. Widząc zdziwioną minę i pytające spojrzenie muzyka zaczęła
wyjaśniać mu jak wygląda sytuacja.
- … no i mama powiedziała, że jak spóźnię się jeszcze raz to nie wpuści mnie do pokoju. Pewnie
nie mówiła tego serio ale ja nie zamierzam jej dać tej satysfakcji i pokażę że potrafię sama o siebie
zadbać.
- Och skoro tak, to nie widzę żadnego problemu pewnie, że możesz u mnie przenocować. Twoja
mama powinna zrozumieć, że nie jesteś już małym dzieckiem i dać ci więcej swobody. To pewnie
ona dzwoni, co? - Zapytał słysząc dzwoniący telefon.
- Żebyś wiedział.... Tak mamo? Nie, powiedziałaś że jeśli nie wyrobię się do dwudziestej pierwszej
to mnie nie wpuścisz. Och naprawę tylko żartowałaś...? No popatrz a brzmiałaś tak poważnie, że ci
uwierzyłam i załatwiłam sobie nocleg. No widzisz, mogłaś przemyśleć swoje groźby. To Cześć. -
Dziewczyna wyłączyła telefon aby jej mama więcej się do niej nie dodzwoniła i widząc, że Macca
nie bardzo wie co powiedzieć odkręciła radio na fulla, zaczęła śpiewać a on momentalnie się do
niej przyłączył.

środa, 13 sierpnia 2014

Love is Strange [VI]

Julia wstała wczesnym rankiem, około godziny trzynastej. Można by polemizować co do tego
aby uważać tę porę za ranek ale dla osób którym dzień kończy się po trzeciej w nocy tak właśnie
jest. Kiedy weszła do kuchni mama właśnie stawiała obiad na stole.
- No więc, co dziś zamierzasz robić? Przejdziesz się może na plażę ze mną i ojcem, co? - Zapytała
mama nalewając jej talerz zupy.
- Nie, nie gniewajcie się ale mam inne plany. Zamierzałam skoczyć do miasta i się trochę rozejrzeć.
I właśnie w związku z tym mam do ciebie taką prośbę małą... - Nie zdążyła nawet dokończyć
- Ile chcesz? Na co? I reszta ma być z powrotem u mnie. - Kobieta dobrze wiedziała z czym wiąże
się „mała prośba” jej córki.
- No wiesz, nie dużo. Tak żebym miała za co kupić sobie podwieczorek i jakieś drobne na małe
wydatki.
Ostatecznie Julii udało się wysępić więcej niż oczekiwała więc zadowolona poszła
przygotowywać się do wyjścia. Rodzice wychodzili na krótko przed nią i mama jak zawsze zajrzała
do niej aby przypomnieć o godzinie policyjnej. Dziewczyna na wszelki wypadek ustawiła
przypomnienie w komórce. Wyszła przed hotel i od razu zauważyła niebieski samochód Paula, z
zamyślonym właścicielem w środku. Gdy tylko muzyk zobaczył dziewczynę od razu się ożywił.
Wyskoczył z samochodu i otworzył jej drzwi. Ona jeszcze tylko rozejrzała się czy na pewno gdzieś
w pobliżu nie ma jej rodziców i gdy się już upewniła że teren jest czysty wsiadła do środka. Na
przywitanie dali sobie całusa w policzek.
- Zapnij pasy i jedziemy, coś zaplanowałem ale zobaczymy... - Powiedział radośnie McCartney
- Spoko, nie ma się co śpieszyć. Mam czas. - powiedziała Julia, po czym w myśli dodała – Do
dwudziestej pierwszej...
Macca włączył radio, najpierw leciały staje dobre kawałki rock and rolla które oboje uwielbiali a
następnie do głosu doszedł poczciwy Lennon. Całą drogę do miasta śpiewali i wygłupiali się
zagłuszając przy tym oryginalnych wykonawców.
- Masz może ochotę na lody? Tam jest jakaś cukiernia. - Zapytał Paul kiedy spacerowali piękną
zabytkową starówką. Kiedy już każdy wybrał jaki smak i dodatki chce, dziewczyna chwyciła się za
portfel. McCartney od razu to zauważył.
- Nie ma mowy, ja zapraszałem ja płacę. Poza tym jakby to wyglądało, że kobieta musi płacić sama
za siebie.
- No ale... - Julia próbowała protestować
- Nawet ze mną nie dyskutuj na ten temat. - zaśmiał się Paul.
Szli dalej wzdłuż deptaka zajadając się deserem i rozmawiając na różne codzienne tematy. Okazało
się, że mają podobne poglądy na wiele spraw. Zaczęli więc wymieniać listę swoich ulubionych
filmów, programów tv, książek i tak dalej, okazało się że całkiem sporo ich łączy. Słońce grzało na
bezchmurnym niebie ale na szczęście lekki wiatr sprawiał że pogoda była znośna. Natknęli się na
jakiś festyn organizowany na placu rynkowym. Stoiska z regionalnymi potrawami, wesołe
miasteczko i jakieś występy. Postanowili więc że z chęcią się trochę rozerwą i rozejrzą co
ciekawego tam mają. McCartney zauważył grę w strącanie puszek i uparł się, że wygra Julii
największego misia jakiego tam mają. Ustawił się przed celem, dostał trzy piłki. Rzut pierwszy,
cztery puszki trafione idealnie, niestety za drugim razem nie poszło tak dobrze, chybił. Została mu
ostatnia szansa. Skupił się, dokładnie wycelował i... pah pah obie puszki zniknęły z podestu.
Mężczyzna, który wydawał mu nagrodę, którą wybrał był nieźle zdziwiony, że mu się udało. Paul
dumny jak paw podszedł do Julii i wręczył jej wielkiego pluszaka pandę.
- Awww, jesteś kochany – powiedziała do niego dziewczyna dając mu w podziękowaniu całusa.
- Po prostu pomyślałem, że może ci się spodobać. Poza tym to nic wielkiego. - Powiedział cały
uradowany tym że udało mu się sprawić jej przyjemność tym prezentem. Oboje razem z pluszatym
zwierzakiem zadecydowali że fajnie będzie iść zobaczyć co dzieje się na scenie. Zajęli miejsca z
boku tłumu taka by nie rzucać się w oczy ale dobrze widzieć. Okazało się że są to występy
zespołów które grały regionalną muzykę. Niektórzy mieli nawet całkiem niezłe brzmienie, na
pewno wystarczająco dobre aby McCartney rwał się do tańca. Kiedy wreszcie na scenie zrobiło się
pusto i zaczęła się przerwa miedzy kolejną częścią zaplanowaną w programie mężczyzna
zaproponował wycieczkę po domu strachów.
- No nie wiem... mam lekkiego stracha. - Powiedziała dziewczyna.
- Nie bój się, jak coś zawsze możesz mnie trzymać za rękę, będzie super.
Julia nadal nie do końca przekonana była co do tego pomysłu ale nie chciała robić Paulowi
przykrości więc zgodziła się. Szli kawałek za wszystkimi innymi zwiedzającymi, bardzo czujnie
uważając na wszystko co wydawało im się podejrzane. W pewnym momencie Macca zatrzymał się
i kiwnął głową do Julii mówiąc żeby poszła za nim. Stanęli w jakimś rogu w którym wisiało
pełno szmat i łańcuchy. Dziewczyna patrzała na niego pytająco a on po prostu stał i się uśmiechał. Podszedł do niej powoli, patrząc jej w oczy. Czy tylko jej się zdawało, czy właśnie miał zamiar ją pocałować? Nie nie zdawało jej się, był coraz bliżej, jeszcze trochę i... w tym momencie spomiędzy szmat wyskoczył bujający się szkielet, któremu towarzyszyły przerażające zawodzenia. Julia w jednej chwili wtuliła się w mężczyznę zamykając ze strachu oczy i nie zamierzała go puścić do puki nie znajdą się na zewnątrz.
- Paul, zabierz mnie stąd! - była nieźle wystraszona. McCartneya z kolei lekko bawiło to całe to
wydarzenie, bynajmniej nie z powodu tego manekina. Reakcja dziewczyny sprawiła, że było mu
przyjemnie z wiedzą, że czuje się ona przy nim bezpiecznie.
- Dobra wychodzimy, to rzeczywiście było mało zabawne. - zwrócił się teraz w kierunku
dyndającego na sznurku trupa - Sorry ale mi się nie przeszkadza a poza tym nie nauczyli cię kolego,
że kobiet straszyć nie wypada. - Po czym lekko przestawił manekinowi szczękę i szybko, wciąż
trzymając przestraszoną Julię za rękę, udał się do wyjścia.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Love is Strange [V]

- Gdzie ty się szlajasz? Miałaś być z powrotem o dwudziestej pierwszej. Gdzie jesteś? - Jej mama
była wyraźnie wkurzona.
- Jestem na plaży - było to pierwsze miejsce jakie przyszło jej na myśl – obiecuje, że będę w ciągu
dwudziestu minut. Poznałam fajnego chłopaka i dobrze nam się rozmawia.
- Oo to zaproś go do nas. Przecież możecie posiedzieć tutaj.
- Nie mamo. On jest bardzo nieśmiały. - No co innego miała powiedzieć.
- Jejku, przekonaj go. Przyprowadź go do mnie, muszę zrobić mu mój test na idealnego zięcia. -
Mama nie dawała za wygraną
- Mamo mogę ci powiedzieć że on jest idealny pod każdym względem. Poza tym to tylko
przyjaciel, nic więcej. Może odważy się przyjść następnym razem. - Paul słyszał całą rozmowę
siedząc w salonie i kiedy Julia tak go wychwalała robiło mu się strasznie miło. Ta dziewczyna
naprawdę go lubiła i to nawet bardzo. A i on czuł się w jej towarzystwie bardzo dobrze, zapominał
przy niej o wszystkich złych rzeczach jakie wydarzyły się w jego życiu. Dało się zauważyć że
pomiędzy nimi tworzy się jakieś uczucie a McCartney nie zamierzał przeszkadzać mu się rozwijać.
Bo niby dlaczego nie miał by być znów szczęśliwy? Postanowił że musi zawalczyć o swoje
szczęście i wykorzystać szansę, którą dostał od losu. Zwłaszcza, że jej osoba naprawdę nieźle
zawróciła mu w głowie i musiał to przyznać, w sercu także Dlatego też chciał aby to „nic więcej”
przerodziło się w „coś więcej”. Kiedy tylko weszła do pokoju od razu z entuzjazmem zaczął pytać
o jej mamę. Julia opowiedziała mu, że jej mama ogólnie jest w porządku, można się z nią
pośmiać i pogadać. Jeśli jednak chodzi o przyjaciół i o to z kim się spotyka jest bardzo specyficzna
i wszystkich musi poznać, dopiero wtedy jest o nią spokojna. Ani się spostrzegli a dwadzieścia
minut minęło i dziewczyna zaczęła zbierać się do wyjścia. Macca jak na gentlemana przystało
odprowadził ją do drzwi.
- Dzięki za miły wieczór. - Uśmiechnęła się do niego.
- To ja ci dziękuję. Musimy to powtórzyć.
- O tak, z pewnością. Ale puki co to papa.
- Cześć. - powiedział do stojącej już w otwartych drzwiach Julii. „Jak nie teraz to kiedy?”
pomyślał – Poczekaj.
Spojrzała na niego, a on bez żadnego wahania złożył pocałunek na jej ustach. Tym razem jednak
było to w pełni świadome i zaplanowane. Jako, że stali praktycznie na korytarzu nie mogło to trwać
zbyt długo, tylko tyle aby było to coś znaczącego.
- Czy teraz możesz już stwierdzić, że się całowaliśmy? - Wyszczerzył się w uśmiechu Paul
- Ja...to znaczy tak, z pewnością. - Julia była całkowicie zaskoczona tym co zrobił, nie
spodziewała się takiego przyjemnego zakończenia spotkania.
- To dobrze, bo ja też. Ej a co byś powiedziała na małą wycieczkę do miasta? Jutro, powiedzmy o
szesnastej? Znudził mi się już ten bar no a w końcu to Majorka, na pewno mają tu masę ciekawych
miejsc.
- No jasne, że tak. Na pewno będzie świetnie. Już nie mogę się doczekać. W takim razie spotkamy
się przed hotelem. Przepraszam ale teraz naprawdę muszę już iść, nie chcę denerwować mojej
mamy. To do jutra.
Julia ledwo zamknęła za sobą drzwi a od progu czekała mama z pretensjami.
- Czy ty wiesz która jest godzina? Nie tak się umawiałyśmy, nie raczyłaś nawet zadzwonić a ja
siedzę i się martwię. Dziecko jesteśmy na Majorce, wiesz ilu niebezpiecznych ludzi się tu kręci i
czyha na takie młode turystki jak ty?! Cała masa gwałcicieli, porywaczy, nożowników i innych
zboczeńców. Naprawdę powinnaś bardziej się tym przejmować. - Mama Julii była bardzo
zdenerwowana ale widząc minę córki mówiącą „Mamo proszę, odpuść choć ten raz” wielkodusznie
postanowiła, że da jej jeszcze jedną szansę.
- No dobrze, niech ci będzie ale jeśli zdarzy ci się to jeszcze raz to nie wpuszczę cię do pokoju i nie
wiem gdzie będziesz spać. Teraz lepiej opowiedz mi o tym chłopaku. No wiesz, jestem ciekawa bo
nigdy nie zdarzyło ci się zasiedzieć gdzieś z powodu faceta. Powinnam się cieszyć że wreszcie się
coś zmieniło. - Teraz z kolei kobieta była bardzo podekscytowana i z niecierpliwością oczekiwała
odpowiedzi jakiej udzieli jej córka.
- To tylko przyjaciel, znamy się zaledwie parę dni. Na razie nie wiem czy będzie z tego coś
poważniejszego. - próbowała spławić swoją mamę, lecz taka odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała.
- No weź no, powiedz chociaż jak wygląda, czy jest miły i dobrze wychowany i ile ma lat? No to
chyba już wiesz. A może orientujesz się już ile zarabia, jeśli w ogóle zarabia? - Kobieta nie zamierzała się poddać, jeśli idzie o znajomych z jakimi spotyka się jej córka, nie odpuszczała dopóki nie dowiedziała się wszystkiego co ją interesuje.
- No a jak niby ma wyglądać? Wygląda jak człowiek i muszę przyznać, że jest zabójczo przystojny.
Milszego i lepiej wychowanego faceta nigdy nie widziałam. Jest starszy ode mnie ale mimo to
mamy wspólne tematy i zainteresowania a do tego dogadujemy się w pół słowa... i nie nie wiem ile
zarabia, nie pytałam go o to bo mnie to nie interesuje. Nie spotykam się i nie rozmawiam z jego
pieniędzmi tylko z nim. Teraz gdy odpowiedziałam na wszystkie nurtujące cię pytania pozwolisz że
oddalę się do swojego pokoju w celu odpoczynku – dziewczyna starała się cierpliwie odpowiadać
na każde pytanie matki, z doświadczenia wiedziała, że im szybciej się z tym upora tym szybciej
dobrnie do końca przesłuchania.
- No ale ja go chcę zobaczyć, nie będziesz mi się z nim spotykać jak nie wiem kto to, jak się
nazywa i tak dalej – nagle zamilkła, zrobiła wielkie oczy, znów się zacznie, no oczywiście - jeszcze
cie porwie albo zgwałci i tyle!
- Według twoich teorii droga mamo, już jakieś 32 razy dopadł mnie nożownik, 86 razy spotkałam
pedofila, 3 razy mnie porwali... zapomniałam o czymś? - Julii coraz trudniej było utrzymać
spokój – Bez mojego adwokata nie odpowiadam na więcej pytań. Przesłuchanie dobiegło końca.
Poszła do swojego pokoju, włączyła pierwszy lepszy album na odtwarzaczu, założyła słuchawki na
uczy i położyła się na łóżku. Myślami odpłynęła w kierunku dzisiejszego spotkania. Każda jego
chwila była niesamowita i jeszcze ten pocałunek na pożegnanie. Nie przypuszczała nawet, że Paul
tak szybko zacznie się poddawać. Ale to dobrze, znaczyło to że ona nie jest mu obojętna. A do tego
sam zaproponował to wyjście na miasto, to musiało coś znaczyć.
McCartney nie mógł doczekać się na jutrzejszy wypad. Zaplanował to aby mógł ją zabrać gdzieś z
dala od hotelu i co ważniejsze jej rodziców. Wtedy nie będą musieli się tak pilnować że ktoś
zobaczy ich razem i tak dalej. Próbując zasnąć, odliczał godziny kiedy wreszcie się spotkają.